AEONS END: NOWY POCZĄTEK

  • AUTOR GRY: Kevin Riley
  • ILUSTRATOR: Gong Studios
  • WYDAWNICTWO: Action Phase Games / POLSKI WYDAWCA: Portal Games
  • ILOŚĆ GRACZY: 1-4
  • CZAS GRY: wg pudełka – 60 min / wg naszych doświadczeń – 40-120 min.
  • STOPIEŃ SKOMPLIKOWANIA ZASAD: średni
tematyka gry

W Aeons End wcielimy się w magów bram, którzy chronią pradawnego miasta Gravehold przed potężnymi wrogami zwanymi Nemesis. W tej grze będziemy przygotowywać i aktywować zaklęcia na magicznych bramach, używać specjalnych zdolności postaci, czy kupować nowe klejnoty, artefakty i czary z dostępnego rynku, jednakże naszym ostatecznym celem, zawsze będzie ubicie Nemesis.

mechanika

W Aeons End kolejność ruchów definiuje tali tur. Znajdziemy w niej 4 karty graczy, oraz 2 karty Nemesis. Jeżeli wylosujemy kartę konkretnego gracza, to wykonuje on w pełni swoją turę, a jeżeli Nemesis, to jedzie właśnie ono.

Tura gracza podzielona jest na 3 fazy:

FAZA AKTYWACJI – w tej fazie aktywujemy wszystkie zaklęcia na zamkniętych bramach i dowolne na otwartych bramach.

FAZA GŁÓWNA – w tej fazie wykonujemy w dowolnej kolejności oraz dowolną liczbę razy jedną z akcji: zagranie klejnotu lub artefaktu (klejnoty dają nam eter, niezbędny do zakupu kolejnych kart i odpalenia niektórych efektów, a artefakty posiadają unikatowe zdolności), pozyskanie karty (kupujemy za eter, a karta trafia na nasz stos kart odrzuconych), pozyskanie ładunku (kosztuje 2 eteru), użycie zdolności specjalnej postaci (musimy mieć zebraną odpowiednią liczbę eteru, każda postać ma inną umiejętność), wzmocnienie bramy (płacimy koszt widoczny na bramie i odwracamy ją o 90 stopni, lub otwieramy, jeżeli było to ostatnie wzmocnienie), przygotowanie zaklęcia (kładziemy zaklęcie z ręki na otwartej, lub dopiero co wzmocnionej bramie) i jeżeli Nemesis ma w grze moc ze zdolnością „aby odrzucić” to możemy rozpatrzyć ten efekt.

FAZA DOBIERANIA – klasyczna faza sprzątania, czyli odrzucamy wszystkie zagrane karty na stos kart odrzuconych i dobieramy do 5 kart na rękę. Jeżeli talia nam się skończy, to odwracamy karty ze stosu kart odrzuconych i bez tasowania kładziemy je na miejscu talii do dobierania.

Tura Nemesis jest podzielona na 2 fazy:

FAZA GŁÓWNA – począwszy od najstarszej, aktywujemy wszystkie zagrane karty Nemesis

FAZA DOBIERANIA – zagrywamy nową kartę z talii Nemesis do tych w grze. Jeżeli jest to karta ataku, lub posiada słowo kluczowe „natychmiast” to wprowadzamy ten efekt do gry, w przeciwnym wypadku, aktywuje się ona w następnej turze w fazie głównej.

Gracze wygrywają jak padnie Nemesis, lub skończy mu się talia, a gracze przegrywają jeżeli wszystkim spadnie życie do zera, lub jeśli Gravehold zostanie zniszczone.

Co przypomina?

  • Astro Knights
  • Dominion
  • Sentinels of the Multiverse
plusy
  • emocjonujący gameplay
  • ciekawie zbudowana niewielka losowość
  • super przygotowanie dla nowych graczy
  • każde Nemesis to nowe wyzwanie
  • ciekawe i różnorodne postacie
  • kupując ze 2 dowolne dodatki mamy bardzo dużą regrywalność
minusy
  • downtime
  • upierdliwy proces sprzątania (albo rozkładania, jak się po partii nie poukłada wszystkiego dobrze)
  • generyczne fantasy
  • mimo emocji, (dla mnie) klimat ledwo wyczuwalny
punkt widzenia
Green

Aeons End: Nowy Początek, to kolejna część popularnej w Polsce serii gier kooperacyjnych. Skąd ta popularność? Z tego, że gra doskonale łączy w sobie dwa elementy: deck builder, którego wszyscy kochają, oraz emocjonujący gameplay.

Recenzję postanowiłem podzielić na dwie części. Pierwsza będzie dotyczyła całej serii gier, ponieważ możecie ją dopasować do dosłownie każdego Aeons Enda, druga będzie omawiała co nowego znajdziecie już konkretnie w Nowym Początku.

Aeons End

Aeons End to gra, w której partia często sprowadza się do ostatecznego pojedynku na śmierć i życie z Nemesis, czyli wrogiem, którego próbujemy pokonać. Gra, bardzo często, wręcz z matematyczną precyzją, doprowadza do sytuacji gdzie, o zwycięstwie decyduje dociąg jednej karty. Daje to niesamowite emocje nad stołem, które często wywołują chęć kolejnej partii. Brzmi jak gra zależna od losu, prawda? Okazuje się, że nie!

W Aeons End będziemy budować własną talię – oj, wielkie mi halo, widzieliśmy to już setki razy! Tutaj jednak znajdziemy pewien twist, otóż w ogóle nie tasujemy kart! W momencie kiedy kończy nam się talia, bierzemy stos kart odrzuconych i odwracamy go bez mieszania. Dzięki temu mamy wpływ nie tylko na to jakie karty ma nasza talia, ale też na to jak jest poukładana. Jeżeli w Aeons Endzie nie ułożymy jakiegoś kombosa, to pretensje możemy mieć wyłącznie do siebie… albo do innych graczy, że nam nie pomogli, wszak to coop! 😉

Wydaje mi się jednak, że gdyby gra była w pełni policzalna, to byłaby sucha i nudna. Tutaj dreszczyku emocji dodaje losowanie tur kolejności. Niezależnie od ilości graczy, zawsze cztery razy będzie jechał gracz i dwa razy Nemesis i to właśnie ten element, powoduje, że na końcu gry, bardzo często mamy sytuację “jeżeli pojedzie ktoś z nas, to wygraliśmy, a jeżeli Nemesis, to przegraliśmy”.
To jednak nie jest jedyna losowość w grze jaką mamy, bo talia Nemesis, też jest po części losowa. Piszę “po części”, bo karty są podzielone na te słabsze, średnie i mocniejsze i wiemy, że mocniejsze są na pewno na końcu. No i sama talia składa się częściowo z kart danego Nemesis, z którym walczymy, a częściowo z ogólnych, które też różnie wpadają do talii, co osobiście bardzo mi się podoba, bo spina się to z tematem – my planujemy ruchy najlepiej jak umiemy, a po Nemesis nie wiemy czego się spodziewać. Do tego jeszcze dodam, że w każdej walce, trochę poznamy Nemesis (przypomnę, że część kart zawsze będzie taka sama), dzięki czemu uczymy się jego zachowania i następnym razem lepiej przygotujemy się do bitki.

Jak już jesteśmy przy przeciwniku, to każde Nemesis jest inne – i to tak mocno inne. Wybór postaci i strategii na jednego wroga, nie będzie działał na innego. Mając jedną, dowolną podstawkę i ze 2 dodatki, mamy tak duże możliwości łączenia kart, postaci i Nemesis, że naprawdę trudno to ograć, a jeżeli kupimy wszystko, to daje to wręcz chorą regrywalność… Aaa, byłbym zapomniał, każde Nemesis ma dwa tryby: normalny i trudny, dzięki czemu z jednym Nemesis, spokojnie możemy grać więcej razy.

Każda podstawka Aeons Enda posiada arkusz przygotowania pierwszej rozgrywki, oraz tak ułożone karty, żeby jak najbardziej ułatwić pierwszy setup. Jest to rewelacyjna sprawa dla początkujących graczy, którzy nie muszą przechodzić żmudnego procesu rozkładania gry, o którym zaraz napiszę więcej, a który taki przyjazny już nie jest. Pomimo tego, że sam już znam tytuł na wylot, to i tak zawsze jak otwieram nowe pudełko, to korzystam z tego przygotowania żeby mieć jak najmniej roboty przy pierwszym rozstawianiu.

Większość moich współgraczy podzieliła miłość do Aeons Enda, ale jednak nie wszyscy. Ba! Zdarzały się ziewania nad stołem! Wcześniej pisałem o losowej kolejności tur, co teoretycznie może doprowadzić do takiej sytuacji: jest czterech graczy i najpierw jedzie pierwszy, potem trzech innych, potem dwa razy Nemesis, losujemy karty, dwa razy Nemesis, trzech innych, a dopiero potem znowu pierwszy gracz. 10 tur czekania na swoją kolej! 10! To już nie jest downtime, tylko jakaś kolejka do nfz’tu. Najśmieszniejsze jest jednak to, że wcale mi to nie przeszkadzało. Hej! W końcu to gra kooperacyjna, więc przyglądałem się co się dzieje na stole i dyskutowałem z innymi graczami, ale osoby skupione na swoich kartach będą odczuwać znużenie.

Nie tylko downtime jest bolączką Aeons Enda, ale też składanie i rozkładanie. Chociaż nie, źle to napisałem – jeżeli sobie dobrze nie posortujemy kart przy składaniu, to setup trwa wieki. A w Aeons Endzie, żeby dobrze przygotować talie Nemesis, musimy najpierw znaleźć jego wszysktie karty, potem według tabelki dobrać na każdy poziom odpowiednią liczbę kart, podzielić według poziomów i złożyć w całość, i jeżeli wcześniej dobrze nie ogarnęliśmy porządku w woreczkach, to zajmie nam to jakieś 400 lat. Jak to robimy, to pozostali gracze szukają swoich kart startowych, patrzą po dodatkowych komponentach Nemesis, ustalają (lub losują) jakie zaklęcia, artefakty i klejnoty wchodzą na rynek, tańczą makarenę, rozdają wszystkim startowe życie i ustalają liczniki Graveholda i Nemesis. Zakładając, że mamy wszystko posegregowana, to całość nie jest aż taka dramatyczna, ale potem trzeba to wszystko sortować przy składaniu.

Generyczne fantasy to jedyne co mi przychodzi na myśl jeżeli myślę o temacie Aeons Enda. Co prawda jak zagłębimy się w historię, jaka za tymi grami stoi, to nawet robi się ciekawie, ale na pierwszy rzut oka, nie ma tam nic czego nie widzieliśmy już setki razy. Zwłaszcza, że ja przy grze, wcale nie czułem się jak mag rzucający starożytne zaklęcia, a raczej skupiałem sią na maksymalizacji możliwości jakie dawały mi karty i zdolność postaci. Chociaż tutaj uważam, że jest kwestia indywidualna i przynajmniej część z Was poczuje ten klimat.

W Aeons End mam naprawdę sporą ilości partii. Pomimo tego, że nie jestem fanem gier kooperacyjnych, młóciłem w nią bardzo dużo i jeszcze mi się nie znudziła. Widzę jej wady, ale mi nie przeszkadzają, bo zawsze świetnie się przy niej bawię. Ocena dotyczy całej serii gier i pasuje do każdego pudełka z osobna.

Green 9/10

Nowy Początek

W Nowym Początku, oprócz nowych kart, postaci i Nemesis, znajdziemy tryb ekspedycji, który przypomina gry legacy. Mamy koperty, które będziemy otwierali wtedy kiedy instrukcja nam powie, scenariusze spięte w większą kampanię, a nawet jakąś historię stojącą za nią, ale mimo wszystko wciąż nie jest to typowe legacy. Główna różnica polega na tym, że po rozegraniu całej kampanii, używamy komponentów do tworzenia nowych ekspedycji, wybierając sobie z jakimi Nemesisami będziemy chcieli się zmierzyć. Jest to bardzo fajny zabieg, dzięki któremu z każdego dodatku, który już mamy, możemy zrobić sobie własne kampanie. Jedyne do czego mógłbym się doczepić, to historia, która za tym stoi. Ta jest klasycznym “zabij Nemesis żeby kogoś znaleźć i…” no i właśnie nic więcej, ale rozumiem dlaczego tak jest, bo scenariusz musiał być uniwersalny na rzecz tworzenia własnych ekspedycji.

Już na wstępie instrukcji czytamy, że historia Nowego Początku, jest kontynuacją tego co poznaliśmy w Legacy, więc jeżeli koniecznie chcecie zachować ciągłość fabuły, to najpierw musicie zainwestować swój czas w Legacy, a dopiero później siadajcie do Nowego Początku. Czy to wada, czy zaleta? Sami oceńcie. Mi się podoba, że za wszystkimi Aeons Endami mamy jakąś większą historię, która jest kontynuowana.

Czy warto sugerować się tytułem i Nowy Początek wziąć na początek przygody z Aeons End? Moim zdaniem lepiej zacząć sobie od Legacy, żeby wczuć się klimat i historię jaka za tym stoi, ale mechanicznie nic nie stoi na przeszkodzie, żeby od niego zacząć. A na pytanie, czy warto kupić Nowy Początek, jeżeli już macie podstawkę, albo np. Wieczną Wojnę, to nie muszę odpowiadać, bo sami wiecie, czy chcecie nowe karty, postacie i całą resztę 😉

Grę do recenzji przekazało nam wydawnictwo Portal.